czwartek, 6 czerwca 2013

Asfaltowy gradient (debiut! nowouzależnionej)

Skoro sobie właśnie zrobiłam po raz pierwszy w życiu gradienty, to chyba czas skończyć z tym wypieraniem i się wyoutować jako lakieroholiczka, co nie? Koniecznie muszę się podzielić z kimś, kto zrozumie, kto nie kwęknie na widok, że wyglądają, jakbym robiła w smarze i nie domyła się..

W słońcu:
 W cieniu:



Udział wzięli:
* na spodzie stara dobra Ballerina Chanel
* szarosrebrny Colour Alike 469
* asfaltowy MAC Frost Nightfall
* na koniuszkach Black Satin Chanel
* Seche Vite jako top, Nailtek II jako baza

Twórczyni chciałaby podziękować sztyftowi korygującemu Essence, bez niego nie było by możliwe usunięcie niemożebnego upaćkania.

Och. Robiłam z entuzjazmem i szybko i niedbale, więc może nie jest perfekcyjnie, ale teraz już umiem, o jakże się cieszę! Jak chodzi o moją przyszłość w klubie, to uprzedzam, żem zatwardziała wielbicielka nudziarzy i brokacików, najwięcej lakierów mam szarych (ale dużo) i nude (ale też całkiem dużo, jak tak paczę), 2 mocniej róziowe i 1 Ruby Pumps i jeden buraczek i 1 fioletowoniebieski i 1 brokacik OPI. No.

(mniickhiateal)

2 komentarze:

  1. W prawie że takich samych kolorach ja też zrobiłam swój pierwszy gradient :D I też mi mówili, że wyglądam jakbym sobie nie domyła rąk, ale co tam :) Ładnie Ci to wyszło i życzę powodzenia w kolejnych próbach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja kiedyś zrobiłam sobie frencha - nude z czarną końcówką. Cały dom się ze mnie śmiał, że mam brudne paznokcie. Ale co się frencha nauczyłam to moje :) Z gradientem też ostatnio miałam przygodę.. robiłam 2 godziny... ale się w końcu naumiałam :)

    OdpowiedzUsuń