Ale zacznę od początku: miałam kiedyś, dawno dawno temu, ze dwa lata będą ;)... lakier polskiej firmy, o ślicznym kolorze: ciepłym różu, złamanym delikatnie brązem. W buteleczce wyglądał na jasnobrązowy, na paznokciach robił się piękny.
Malowało się nim parszywie, bo był gęsty i zasychający, ale kolor to wybaczał... Wyglądał tak mniej więcej (mam jedno zdjęcie, ale kolor na nim nie jest idealnie oddany, nie widać tych brązowych tonów):
i nie mam pojęcia, co to był za lakier :(
Później długo szukałam identycznego, kierując się kolorem w buteleczce.
trafiłam na taki: INGRID Estetic nr. 57
Ale to nie to. Mnie się kojarzy z polewą toffi, ale tak naprawdę bliżej mu do koloru terakoty. Wymarzone różowości są w tym lakierze zastąpione kolorem ceglastym. Jest ładny, chociaż nie do końca w moim guście - i niestety nie jest tym, czego szukałam :(
Jego konsystencja jest normalna (ani rzadki, ani gęsty), chociaż maluje się nim dosyć tępo, bez poślizgu. Kryje po trzech warstwach, schnie szybko.
Ma jedną dużą wadę: zapach. Nie wiem, czy impregnowałyście kiedyś drewno pokostem? Bo ten lakier właśnie tak śmierdzi. Czuję się, jak po remoncie ;)
Dorzucę jeszcze detal:
Nadal jednak szukam odpowiednika tego pierwszego lakieru - jakieś pomysły? (nierujnujące budżetu ;))
(100krotna)
Właśnie mam na paznokciach chyba identyczny jak twój Ingrid lakier Wibo :)). Mój jest różowy tylko w jasnym świetle niestety :( a też marzy mi się taki kolor, jak na pierwszym zdjęciu.
OdpowiedzUsuń